Saturday, 15 August 2015

3 burgerowe way out

wychodzi na to, że będę miała czas pisać na blogu tylko w weekendy.

kolejny tydzień za mną, pierwszy z nową dietą. bez pieczywa. bez słonych przekąsek. bez śmieci.

w pracy mamy stołówkę, gdzie zazwyczaj jemy wszyscy z mojego działu razem. szwedzki stół, można nałożyć sobie na talerz naprawdę dużo i płaci za te posiłki firma. od poniedziałku staram się nakładać mniej i mniej, bo ta stołówka to także powód, dlaczego ostatnio tyję. jedzenie jest bardzo dobrej jakości, a to nie pomaga schudnąć. dlatego też w tym tygodniu starałam się brać jeden kawałek mięsa i warzywa, tak żeby moje talerze wyglądały jak zmielony warzywniak.

bez sosów na śmietanie.
bez pieczywa.
bez smażonych ryb.

podziałało. dzisiaj rano mój brzuch wyglądał o wiele lepiej niż przed tygodniem. nie jest już tak wydęty od ciężkiego jedzenia.

wieczorami codziennie przygotowuję sobie zupę jarzynową: gotuję różne warzywa al dente i zalewam to pastą pomidorową. lekkie, zdrowe i sycące. zaczęłam też pić dużo wody w pracy (sikam praktycznie co pół godziny) i dodawać tylko pół łyżeczki cukru do herbaty.


TYDZIEŃ 1:

poniedziałek: mięso, warzywa, owoce, zupa jarzynowa
= dobry dzień

wtorek: mięso, warzywa, owoce, sałatka z kurczakiem
= mój chłopak zaprosił mnie na kolację. on wziął sobie burgera z frytkami, a ja, chociaż bardzo mnie korcił pomysł zjedzenia burgera, wzięłam sałatkę, czyli duży talerz zieleni, papryki, orzeszków ziemnych i kurczaka w vinegrecie

środa: mięso, warzywa, 3 sajgonki, owoce, sałatka z kaszą i warzywami
= po pracy wyciągnęłam mojego chłopaka nad jezioro, stąd sałatka zamiast zupy. dzień na pomarańczowo z powodu sajgonek, których mogłam nie jeść

czwartek: mięso, warzywa, kasza, owoce, zupa jarzynowa
= dobry dzień, ale nałożyłam sobie za dużo na lunch - muszę pracować nad nakładaniem sobie mniejszych porcji na stołówce

piątek: mięso, warzywa, owoce, oszukany burger, 2 frytki
= wczoraj wszyscy z działu zostaliśmy zaproszeni na wyjście na miasto, w co wliczone było wyjście do burgerowni. cały tydzień myślałam o tym, jak wymigam się od jedzenia, kiedy 8 innych osób będzie jeść burgery - nie chcę żadnych podejrzeń w pracy - ale wyjście ewakuacyjne przyszło samo, kiedy zobaczyłam w karcie burgera portobello: jest to kotlet i warzywa zamknięte w wielkiej pieczarce zamiast bułki. na pewno zdrowsza wersja niż ta z bułką. ale nie mogłam się powstrzymać przed podjedzeniem dwóch frytek od kolegi, które połączyłam z majonezem czosnkowym. dzień jest czerwony, nawet jeżeli:
- wszyscy wzięli normalnego burgera i do tego frytki, jako jedyna wzięłam pieczarkowego i żadnych dodatków
- wszyscy wzięli słodkie napoje albo piwo, jako jedyna wzięłam wodę
- nic już potem nie zjadłam, chociaż miałam wielką ochotę podjadać jakieś słone śmieci do piwa, oglądając serial wieczorem


dodaję screeny mojego planu hula hop. te liczby to minuty, ile kręcę dziennie. moje hula hop ma 2kg i masażery, zaczęłam bardzo powoli, żeby nie mieć siniaków. dzisiaj rano zobaczyłam efekty.




idę zobaczyć, co u was, a potem na miasto kupić rower :)

1 comment: