Saturday 12 September 2015

7 muszę znaleźć nowy deadline

dieta idzie mi dobrze.

jedyna różnica jest taka, że teraz nie mam celu określonego w czasie. do ostatniego tygodnia był to wyjazd, więc harowałam 4 poprzedzające go tygodnie, a teraz... nie wiem. nie działa na mnie mówienie samej sobie: ok, zróbmy to do końca września, bo nic ważnego pod koniec września się nie dzieje.

w tym tygodniu 2 dni pracowałam z domu, a jeden miałam wolny, co narażało mnie na wiele pokus, bo przecież tak łatwo podnieść dupę i iść do lodówki, ale nie dałam się. nie ma zawalania. jest ciężka praca.

a wcale nie jest łatwo. mój chłopak kupił przedwczoraj ciastka czekoladowe, które cały czas mam na widoku. on jest wielkim fanem chleba i kanapek, które kiedyś bardzo lubiłam, tyle że nie dotknęłam chleba od 5 tygodni. na stołówce w pracy niemal codziennie jestem narażona na dobrej jakości dawne ulubione jedzenie, którego sama sobie zakazałam na początku diety, a które mogłoby wylądować na moim talerzu w 3 sekundy.

ciężka praca nad samą sobą i swoimi przyzwyczajeniami. tylko to doprowadzi nas do celu.

w bilansach zauważycie, że coraz rzadziej pojawia się "dodatkowo". przestaję podjadać. chyba się odzwyczajam.


TYDZIEŃ 5:

poniedziałek:
lunch: mięso, warzywa
kolacja: zupa jarzynowa
= dobry dzień

wtorek:
lunch: mięso, warzywa
kolacja: zupa jarzynowa
= dobry dzień

środa:
lunch: sałatka (mięso, warzywa, hummus)
kolacja: curry (ryż, mięso, warzywa)
= dobry dzień

czwartek:
lunch: zupa jarzynowa
kolacja: 2 kiełbasy na ciepło
dodatkowo: salami
= dobry dzień

piątek:
lunch: 2 kiełbasy
kolacja: ryba, sałatka (warzywa, mozarella)
= dobry dzień


hula hop update (w środę nie kręciłam, zrobiłam sobie mega duży tatuaż na prawej ręce i za bardzo bolało, żeby jakkolwiek się ruszać):


2 tygodnie temu miałam mały wypadek na rowerze i od tamtej pory jeździłam tylko raz (nigdy w życiu nie miałam większego siniaka). teraz z tatuażem też chwilę poczekam, zanim na niego wsiądę. brakuje mi ruchu.

co nie zmienia faktu, że ciuchy powoli robią się za duże i nareszcie po długiej przerwie widać mi kości biodrowe.

2 comments:

  1. Bardzo motywujący post. :)
    Masz rację bez ciężkiej pracy nic nie osiągniemy.
    Trzymaj się kochana. :*

    ReplyDelete
  2. Hej motylku :) walczysz i to jest najważniejsze. Oby tak dalej! Jesteś na dobrej drodze . Zapraszam do mnie. Wracam po latach, trzeba nadrobić zaległości :D Nie musisz czytac starych postów, wszystko nadrobie, opowiadając Wam co i jak się działo ze mną : )

    ReplyDelete